dużo o moto a mało o człowieku.
Właśnie wróciłem za traski 498 km w jedną i 472km spowrotem. 90% drogami lokalnymi i 10% autostrada
Pojechaliśmy ze Szczecina do Heide Parku i powiem tak - nigdy więcej. Mięśni nie czuję, kark i plecy umarły. Pod kolanami od wbijającego się kombi skórzanego dramat (kupuje tekstyla luźnego bo to na nic). Ale od początku.
O ile do Heide jechało się fajnie (choć zimno bo rano mgła przez jakieś 2 godziny jazdy) o tyle z powrotem to już była katorga.
Moto z trzema kuframi i źle rozłożyliśmy siły. Nie dość że jazda tam prawie bez innych pauz niż na tankowanie. To jeszcze masa atrakcji na kolejkach i powrót.
Nie mniej dużo ciekawych rzeczy dowiedziałem się o swoim moto i sposobie jego użytkowania. Dlatego każdemu przed kilkudniowym (lub kilkunastodniowym) wypadem polecam dzienną eskapadę by dowiedzieć się czego tak naprawdę wam i suzi potrzeba by dojechać w miarę komfortowo.
Moje spostrzeżenia:
- inne kombinezony - nasze się nie nadają
- wyższa kierownica - dla odciążenia pleców
- mapnik na bak (nie ma co się śmiać
- zapomniałem zakupić)
- drobna przeróbka siedziska (pokażę efekt końcowy i opowiem dlaczego tak)
- deflektor nad szybę turystyczną (muszę zadbać o mojego plecaczka trochę)
Przed każdą trasą należy pamiętać, że nic tak nie uczy jak praktyka.