11.08.2018 - dzień I
Po dłuższej przerwie znów ruszyliśmy w trasę, by opowiedzieć o podróży do kraju, o którego istnieniu niejeden z Was nie pamięta. Do ostatniej chwili wierzyliśmy, że będzie nas trzech. Życie zweryfikowało nasze plany - jedziemy na dwie maszyny. Po okresie totalnego upału, dzień przywitał nas przyjemną temperaturą 20st. C. Wyjazd opóźniliśmy o godzinę ze względu na poranną mgłę. Po dopięciu kasków ok. 8.15 ruszyliśmy w stronę wschodniej granicy. W okolicach Zamościa odkręciliśmy mocniej manetki, by uniknąć spotkania z sinymi, burzowymi chmurami. Zatrzymując się przed samym szlabanem na przejściu granicznym Dołhobyczów - Uhrynów byliśmy przekonani, że wszystko idzie zgodnie z planem. Przemiły pogranicznik uświadomił nas, że jednoślad nie jest pojazdem uprzywilejowanym i poprosił o zajęcie swojego miejsca na końcu kolejki. W międzyczasie dołączyli do nas dwaj motocykliści z Puław. Wymiana doświadczeń uprzyjemniła dwugodzinną odprawę graniczną. Wjechaliśmy na Ukrainę. Po uzupełnieniu zbiorników tańszym paliwem, podążyliśmy szlakiem, który zasugerowali nam Ukraińcy zapoznani w kolejce. To był dobry wybór. Jakość dróg pozytywnie nas zaskoczyła. Spodziewaliśmy się czegoś dużo gorszego. Owszem, zdarzały się odcinki zapomniane przez drogowców, ale do Tarnopola dotarliśmy w dwie godziny zamiast sugerowanych przez nawigację trzech i pół.